Mecz rozpoczął się od trzech punktów zdobytych przez Ojarsa Silinsa, ale Start szybko odpowiedział dwoma skutecznymi wejściami pod kosz. Pierwsze minuty toczyły się pod dyktando legionistów, którzy wyszli na kilkupunktowe prowadzenie, m.in. dzięki akcji 2+1 Kamerona McGusty’ego. Z każdą kolejną minutą gra była bardziej wyrównana, a po 5. minutach mieliśmy remis 13:13, gdy kolejną kontrę wykorzystał Michał Krasuski. Trener Legii Heiko Rannula zareagował błyskawicznie, prosząc o przerwę na żądanie.
Tuż po niej bardzo szybko trzy faule złapał E.J. Onu, co zmusiło szkoleniowca Zielonych Kanonierów do szybkiej zmiany powrotnej Mate Vucicia. W tej części meczu najwięcej energii wśród gospodarzy wykazywał świeżo upieczony tata, Aleksa Radanov, ale w zespole gości równie dobrze prezentowali się Manu Lecomte i Tyran de Lattibeaudiere. Świetne wejście na parkiet zaliczył Kiefer Sykes, trafiając dwie „trójki” z rzędu. Ostatecznie Legia prowadziła po pierwszej, ofensywnej kwarcie 29:27.
Drugą część Legia zaczęła od pięknej, zespołowej akcji zakończonej „trójką” przez McGusty’ego. Szybko odpowiedział wejściem pod kosz równie dobrze dysponowany C.J Williams. Obydwie ekipy utrzymywały świetną skuteczność, raz za razem finalizując akcje. Punkty dla Legii zdobył m.in. Dominik Grudziński, który po raz pierwszy w serii pojawił się na parkiecie. Chwilę później ten sam zawodnik zaliczył efektowny blok! Start był jednak równie napędzony jak Legia i na nieco ponad 5 minut przed przerwą doprowadził do wyrównania po trafieniu zza łuku Filipa Puta. Szkoleniowiec gospodarzy wykorzystał w tym momencie drugi „czas”.
Tuż po nim punkty zdobył Vucić, ale kolejną „trójką” odpowiedział Put, dając gościom prowadzenie. Po chwili powiększył je efektowną akcją de Lattibeaudiere, ale natychmiast nadeszła odpowiedź Michała Kolendy i na tablicy wyników znów był remis. Niesamowitą serię złapał jednak Put, notując trzeci celny rzut zza łuku. Spotkanie w dalszym ciągu toczyło się w niesamowitym tempie, które w końcówce kwarty nieco lepiej wytrzymali zawodnicy z Lublina, prowadząc po pierwszej połowie różnicą czterech „oczek”.
W pierwszych dwóch minutach trzeciej kwarty obydwaj finaliści utrzymywali tempo w ataku, ale później w ofensywne poczynania wkradło się nieco więcej niedokładności, a kilkupunktową przewagę utrzymywali gracze Startu, dowodzeni przez znakomicie dysponowanego Lecomte’a. Legia zatrzymała się w ataku, goście nie byli jednak w stanie odskoczyć na więcej niż sześć punktów.
Tempo gry w ataku spadło, a coraz większe znaczenie dla wyniku zyskiwała defensywa. Legioniści mieli w tej części meczu problemy z faulami, które bezlitośnie wykorzystywał przede wszystkim Lecomte. W ekipie Zielonych Kanonierów z każdą minutą rozkręcał się za to McGusty, utrzymując zespół blisko remisu. Końcówka kwarty stała pod znakiem twardej walki o każdy punkt, czego efektem był m.in. czwarty faul Onu, ograniczający trenerowi Rannuli pole manewru w decydujących fragmentach spotkania. Przed czwartą kwartą Start prowadził 73:69.
Tę część rozpoczął efektownym wsadem de Lattibeaudiere, ale szybko odpowiedział Kolenda. Po udanej kontrze i punktach bardzo skutecznego Andrzeja Pluty przewaga lublinian zmalała do dwóch „oczek”. Szybka odpowiedź zza łuku równie dobrego Williamsa zmusiła trenera Rannulę do kolejnego „czasu”. Po nim legioniści dzięki świetnej serii McGusty’ego wyszli na pierwsze prowadzenie od bardzo długiego czasu i tym razem to szkoleniowiec Startu Wojciech Kamiński poprosił o przerwę na żądanie.
Po niej fantastyczne wejście pod kosz zaliczył Vucić, punktując 2+1. Legioniści uszczelnili obronę, ale brakowało im cierpliwości w ataku, przez co na 3 minuty przed końcem przewaga gospodarzy wynosiła tylko dwa punkty. Po świetnym wejściu Lecomte’a i wykorzystanych rzutach osobistych na tablicy był remis 83:83. Wtedy niesportowy faul na Plucie zaliczył Lecomte, a reprezentant Polski wykorzystał obydwa rzuty wolne. Po nich legioniści mieli piłkę w ataku i wykorzystali to bezlitośnie, trafiając za trzy rękami Silinsa! Przy przewadze Legii +5 na 1:05 przed końcową syreną trener Startu wziął czas, wiedząc, że to dla jego ekipy ostatni moment by gonić wynik. Legia wybroniła kolejną akcję rywali, a następnie zaliczyła dwie zbiórki w ataku. Mecz „zamknął” dwoma celnymi rzutami osobistymi McGusty, a Legia objęła prowadzenie 2:1 w serii!
Czwarte spotkanie odbędzie się w hali przy ul. Obrońców Tobruku 40 w najbliższy poniedziałek o godz. 20. Piąty mecz w Lublinie zaplanowano na środę 18 czerwca o godz. 20.30. Finały OBL można oglądać na antenie Polsatu Sport.
Legia: Kameron McGusty 22 (1), Andrzej Pluta 20 (3), Ojars Silins 11 (3), Mate Vucić 11, Michał Kolenda 9 (1), Aleksa Radanov 7 (1), Kiefer Sykes 6 (2), E.J Onu 2, Dominik Grudziński 2, Maksymilian Wilczek 0 . Trener: Heiko Rannula
Start: C.J Williams 20 (4), Emmanuel Lecomte 18, Filip Put 12 (3), Tyran de Lattibeaudiere 12 (1), Ousmane Drame 10 (2), Courtney Ramey 5 (1), Michał Krasuski 4, Bartłomiej Pelczar 3 (1), Tevin Brown 2, Michał Turewicz -, Wiktor Kępka -, Roman Szymański -. Trener: Wojciech Kamiński