Krzysztof Rutkowski - właściciel biura detektywistycznego uczestniczący w najsłynniejszych sprawach kryminalnych we współczesnej Polsce - należy do najbardziej kontrowersyjnych celebrytów. Wiele emocji wzbudził chociażby jego udział w programie "Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami". Rutkowski otwarcie opowiada o niektórych aspektach swojego życia i ostatnio wypowiedział się na temat testamentu.
Krzysztof Rutkowski był w niebezpiecznych sytuacjach. O włos od śmierci?
Znany prywatny detektyw opowiedział o swoich niepokojących doświadczeniach w rozmowie z serwisem "Jastrząb Post". Kilka miesięcy temu Rutkowski wraz z rodziną doświadczył silnego trzęsienia ziemi podczas wakacji w Tajlandii. Doszło też do innych wydarzeń. Chociażby we wrześniu w jego obecność spadł na ziemię domowy żyrandol. Jak ocenił we wspomnianym wywiadzie, każdy człowiek ma swoje przeznaczenie i nie można panikować, gdyż krzywda może stać się nam zarówno na zewnątrz, jak i w czterech ścianach.
"Hotel kiwał się niczym gałąź na drzewie. 40-piętrowy budynek runął na moich oczach. Następnie mój przyjaciel spadł z jachtu. Kolejnego dnia samolot prawie nad Phuket, gdzie leciałem na spotkanie z Mają. Innego dnia człowiek, który odwoził mnie na lotnisko, zmarł na zawał serca. Gdyby śmierć nastąpiła w czasie jazdy, sądzę, że dzisiaj byśmy nie rozmawiali" - wymieniał Rutkowski.
"Nie można zamknąć się w domu, bo nawet jak się zamkniesz i będzie się tobie wydawało, że nic nie może się zdarzyć, to może komuś spaść żyrandol na głowę" - dodał.
Zobacz też: Kayah w kilka miesięcy straciła rodziców i pupila. Tak mówi o przeżywaniu straty
Testament już spisany. "Życie płynie dalej"
Krzysztof Rutkowski ma też jednoznaczny stosunek do spisywania testamentu. Jego zdaniem, ludzie popełniają błąd, unikając tematu. W efekcie braku podziału majątku po śmierci dochodzi do rodzinnych sporów, którym można zapobiec przez jasne rozpisanie swojej woli. W przypadku kontrowersyjnego detektywa, który chętnie się pokazuje z żoną Mają i synem Krzysztofem Juniorem - sprawa została już rozwiązana.
"Ludzie się tego boją i robią błąd, bo później są awantury, kłótnie, niedopowiedziane sytuacje. Nie wiadomo, co kto ma zabrać, a tak jest absolutnie sztywny podział – każdy wie co ma dostać i temat jest załatwiony, a życie płynie dalej" - skwitował.