"Tired girl make-up" to odpowiedź na przesycone feedy pełne dopracowanych looków. W tym trendzie chodzi o coś zupełnie odwrotnego – makijaż ma wyglądać tak, jakbyśmy nie przyłożyły się do niego za bardzo, a efekt końcowy i tak robi wrażenie. To gra kontrastów: odrobina cieni pod oczami, lekko rozmazany eyeliner, niedbale wytuszowane rzęsy i naturalne usta.
Skóra na pierwszym planie
Podstawą tego looku jest świeża, choć niekoniecznie perfekcyjna cera. Zamiast mocnego krycia, wybierz lekki krem BB lub podkład rozświetlający. Możesz pozwolić sobie na delikatne przebarwienia czy piegi – one dodają autentyczności. Róż i bronzer nakładaj od niechcenia, jakby pędzel sam się omsknął.
Oczy mówią wszystko
Kluczowy element to oczy – lekko przydymione, jak po długim dniu. Cienie w odcieniach brązu, szarości czy śliwki sprawdzą się idealnie na jesień. Tusz nie musi być perfekcyjnie nałożony – grudki i lekko sklejone rzęsy są tutaj wręcz mile widziane. Jeśli masz ochotę, przeciągnij palcem rozmazaną kreskę – to cały sekret "zmęczonego" spojrzenia.
Usta w naturalnej wersji
Tutaj stawiamy na minimalizm. Wargi lekko muśnięte balsamem, delikatnie roztarta szminka w kolorze nude albo lekki tint – to wszystko, czego potrzebujesz. Im mniej dopracowane będą usta, tym lepiej wpiszą się w trend.
Jesień w rytmie slow beauty
"Tired girl make-up" to tak naprawdę manifest jesiennego luzu. Zamiast spędzać godziny przed lustrem, można po prostu podkreślić swoje naturalne rysy i zaakceptować drobne „niedociągnięcia”. To makijaż, który wygląda dobrze zarówno na uczelni, w biurze, jak i podczas wieczornego wyjścia z przyjaciółmi.
To też może cię zainteresować: Romantycznie vs. dramatycznie. Oto najmodniejsze kolory ust na jesień