Niby wiemy, że wysoka temperatura to największy wróg włosów, a jednak odruchowo sięgamy po prostownicę, gdy tylko kosmyki zaczynają się puszyć, kręcić i żyć własnym życiem. Tymczasem istnieje cały zestaw metod, które nie tylko wygładzają pasma, ale też sprawiają, że stają się zdrowsze z tygodnia na tydzień. Wystarczy odrobina cierpliwości, a efekty potrafią naprawdę zaskoczyć!
Woda lameralna – stary trik, który nagle wrócił do łask
Choć nazwa brzmi trocę aptekarsko, woda lameralna to kosmetyk dobrze znany jeszcze naszym mamom. Delikatnie dociąża włosy i "domyka” ich strukturę, dzięki czemu pasma układają się znacznie płynniej. W praktyce wygląda to tak, że po umyciu wystarczy polać nią włosy, wmasować w każde pasmo i zostawić na kilka minut, a następnie spłukać i wysuszyć lub zostawić do samodzielnego wyschnięcia.
Efekt? Włosy stają się miękkie i gładkie, a pojedyncze niesforne kosmyki nie wywijają się w różne strony. To sposób, który szczególnie sprawdza się przy włosach średnioporowatych i wysokoporowatych, którym brakuje dyscypliny. Cena wody lameralnej z drogerii to od 20 do 35 zł.
Szczotkowanie na mokro i "metoda na taśmę"
Brzmi trochę jak instrukcja z internetowego forum, ale metoda na taśmę naprawdę działa – i co ważne, nie wymaga żadnych wyszukanych kosmetyków.
Polega na tym, że wilgotne włosy rozczesujesz bardzo dokładnie, a następnie… przyklejasz delikatnie do głowy pasmo po paśmie za pomocą miękkich spinek lub elastycznej opaski. Chodzi o to, by włosy wyschły w pozycji maksymalnie wyprostowanej. To trochę jak prasowanie bez żelazka – niczego nie spalasz, niczego nie ciągniesz. Po zdjęciu spinek efekt bywa zaskakująco równy, a przy całkowitym braku temperatury można tak robić nawet codziennie.
Zimny nawiew i "prasowanie dłońmi"
Jeśli masz suszarkę, ale unikasz gorącego powietrza jak ognia, włącz zimny nawiew i powoli przeczesuj pasma palcami, lekko je naciągając. Chłodne powietrze domyka łuski włosa, dzięki czemu struktura staje się bardziej jednolita i lśniąca.
To takie "prasowanie dłońmi" – ruch powolny, miękki, jakbyś próbowała wygładzić tkaninę, która chwilę wcześniej leżała zwinięta w szafie.
Sposób z babcinej szuflady: płukanie octowe albo ziołowe
W czasach, gdy pielęgnacja sprowadzała się do jednego szamponu i odrobiny odżywki na wyjątkowe okazje, płukanki octowe były strzałem w dziesiątkę. Do dziś świetnie sprawdzają się, gdy zależy ci na naturalnym wygładzeniu.
Wystarczy dolać do miski litr chłodnej wody i łyżkę octu jabłkowego, a po umyciu polać włosy tą mieszanką. Pasma stają się wtedy bardziej ciężkie, proste i błyszczące.
Jeśli nie lubisz octowego aromatu, zioła też dają radę – szczególnie skrzyp, lipa czy szałwia, które delikatnie wygładzają powierzchnię włosów i zapobiegają puszeniu.