Nie żyje 8-letni Kamilek z Częstochowy. Chłopiec zmarł w poniedziałek rano w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, gdzie lekarze od kilku tygodni dzielnie walczyli o jego życie. Kamilek trafił tam z ciężkimi poparzeniami w poniedziałek 3 kwietnia, kilka dni po brutalnym skatowaniu przez swojego ojczyma - 27-letniego Dawida B. Jak donoszą media, mężczyzna 29 marca polał 8-letniego chłopca wrzątkiem i rzucił nim na rozgrzany piec. Dziecku z obrażeniami nikt z domowników nie udzielił pomocy - ani rodzona matka, ani ciotka i wujek. Pomoc została udzielona dopiero 3 kwietnia, gdy Kamilka odwiedził biologiczny ojciec - pan Artur. Gdy ten zobaczył dziecko w okropnym stanie od razu wezwał karetkę. Na miejsce przyleciał śmigłowiec LPR, który przetransportował 8-latka do GCZD w Katowicach. Z relacji biologicznego ojca Kamilka wynikało, że chłopiec wyglądał jak jedna, wielka krwawiąca rana.
8-letni Kamilek z Częstochowy katowany przez ojczyma
8-letni Kamilek z Częstochowy wielokrotnie był katowany przez ojczyma. Okazuje się, że oparzenia z 29 marca nie były jedynymi ranami, jakie zadawał mu mężczyzna. Jak się okazało, chłopiec był maltretowany przez 27-letniego Dawida B. tygodniami, a lekarze donieśli, że chłopiec ma wiele niezaleczonych złamań, a nawet rany po przypaleniu papierosami. Po przetransportowaniu do szpitala, chłopiec został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną.
- Chłopczyk ma za sobą kilka poważnych operacji. Mowa o zaawansowanym leczeniu chirurgicznym. Kamil walczy z chorobą oparzeniową. Jego stan jest bardzo ciężki, zagrażający życiu. Nadchodzące dni będą decydujące. Lekarze nadal utrzymują go w śpiączce farmakologicznej - mówił 18 kwietnia Wojciech Gumułka rzecznik GCZD.
Kolejne informacje z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka nie napawały optymizmem. Wybudzanie Kamilka ze śpiączki zostało wstrzymane z powodu kolejnych problemów infekcyjnych. Długo nie leczone, rozległe oparzenia powodowały zakażenie organizmu chłopczyka, połączone z niewydolnością wielonarządową. Stan chłopca pogarszał się z dnia na dzień, a lekarze mimo iż wdrożyli specjalne procedury medyczne, jego życia nie udało się uratować. 8-letni Kamilek zmarł w poniedziałek rano 8 maja. Bezpośrednią przyczyną śmierci była postępująca niewydolność wielonarządowa, do której doprowadziła poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nie leczonymi ranami oparzeniowymi.
Ostatnie namaszczenie Kamilka z Częstochowy
8-letni Kamilek z Częstochowy przyjął namaszczenie chorych w sobotę 6 marca. Odbyło się w obecności księdza, jego biologicznego taty i personelu medycznego. Przed rozpoczęciem ostatniego namaszczenia lekarze poprosili go, by mówił do 8-latka, twierdząc, że to może jeszcze pomóc.
- Przytuliłem go. Potrzymałem za rączkę... Kamilku nie zostawiaj nas, czeka na ciebie braciszek, proszę cię synku, tatuś jest przy tobie, Kamilku nie zostawiaj nas. Kamilek płakał, on słyszał, co do niego mówię… Zobaczyłem łzy na jego oczach - mówi pan Artur w rozmowie z Fakt.pl.
Polecany artykuł: