Bez Last Christmas nie ma Bożego Narodzenia. Utwór, który swoją oficjalną premierę miał w 1984 roku, na stałe zapisał się na kartach historii muzyki współczesnej i zyskał miano prawdziwego świątecznego klasyka. Co roku piosenka podbija listy przebojów na całym świecie i znajduje się w top najczęściej granych kompozycji przez wszystkie radiostacje. Mało jednak wiadomo o jego historii, a ta jest bardzo zaskakująca! Aż trudno uwierzyć, że niewiele brakowało, by Last Christmas nosiło tak tytuł Last Easter i opowiadało o ofiarowaniu komuś swojej miłości nie w Boże Narodzenie, a właśnie w Wielkanoc. Warto też podkreślić, że choć przebój WHAM! ma święta w swoim tytule, to z samym magicznym okresem ma już niewiele wspólnego. W przeciwieństwie do All I Want For Christmas od Mariah Carey, która także stało się bożonarodzeniowym symbolem, w Last Christmas na próżno szukać odniesień do św. Mikołaja czy prezentów pod choinką. To po prostu kawałek o bolesnym rozstaniu. Wróćmy jednak do jego historii.
Wystąpiła w teledysku „Last Christmas”. Dzisiaj jest nie do poznania!
Last Christmas - historia piosenki
Jak podają rozmaite źródła, George Michael napisał piosenkę w lutym 1984 roku, a jej pierwotny tytuł związany był z Wielkanocą. Last Easter zmieniono jednak na Last Christmas ze względu na zaplanowaną na grudzień premierę krążka Music from the edge of Heaven. To miało umocnić jego pozycję na listach sprzedaży. Podobnie do wielu świątecznych klasyków Last Christmas było nagrywane w środku lata. Aby oddać ducha Bożego Narodzenia, George przystroił niewiele studio nagraniowe ozdobami świątecznymi. Klip do piosenki kręcono natomiast w większości w Szwajcarii. To też ostatni teledysk, w którym wokalista pokazał się bez... zarostu.
Źródło: Last Christmas miało być piosenką o… Wielkanocy! Zaskakująca historia świątecznego hitu
