Klasyka gatunku i film, który uczynił z Rolanda Emmericha ojca chrzestnego kina katastroficznego. W trakcie seansu jesteśmy świadkami tego, co z naszą planetą może zrobić globalne ocieplenie.
Gdy dochodzi do osłabienia Prądu Północnoatlantyckiego, a w efekcie od Antarktydy odrywa się gigantyczny fragment pokrywy lodowej, Ziemią wstrząsa seria kataklizmów i nadchodzi nowa epoka lodowcowa.
"Pojutrze" nie jest rzecz jasna rzeczowo skonstruowaną wizją, która ma szansę spełnić się w skali 1:1. To pozbawiony logiki wytwór Hollywoodu, który przyjmować musimy z przymrużeniem oka. Ale czy nie o to właśnie chodzi w kinie katastroficznym?